wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział...3 ?

Nico's POW
Stałem pośrodku jakiegoś pięknego a zarazem potwornego zamku, którego ściany połyskiwały w słabym świetle świec...

Rozejrzałem się. Mój wzrok napotkał twarz małego chłopca, który miał nie więcej niż 10 lat. W jego ręku spoczywały nierozłączne tamtych czasy karty do gry. Miał on ciemną karnację i błyszczące oczy, które mówiły o jego beztroskim życiu, które niedługo miało dobiec końca...

Sam chłopiec uśmiechał się do swej siostry, który była do niego bardzo podobna. Nad nimi zaś, stała piękna i smukła kobieta. Ona również się uśmiechała, ale do osoby, która malowała ów portret.

Po mej twarzy spłynęła niedostrzegalna łza...

Nagle obraz znikł mi sprzed oczu i dostrzegłem Biance wpadającą w czarnom otchłań.

- Nieee!- dźwięk rozpaczy wyszedł z mego gardła, lecz na darmo...
Poderwałem się z łóżka głośno sapiąc a po mej szyi spływały strużki potu. Spojrzałem w stronę okna i zakląłem, gdy promień słońca poraził mi oczy.

- Jakim cudem te cholerne słońce przedarło się przez czarne zasłonki!?-wyrzuciłem ręce w powietrze- Pieprzony Solace...- wymruczałem, gdyż byłem przekonany, że on, jako ulubieniec swego ojca, jest sprawcą tej pogody.

Spojrzałem na zegarek...Byłem spóźniony na śniadanie. Mieliśmy omawiać strategię i...

- Chrzanić to.- machnąłem lekceważąco ręką. Zebrałem swój blady tyłek i ruszyłem w stronę łazienki. Rozebrawszy się, wszedłem pod zimny strumień, chcąc by choć trochę ochłodził mój umysł i ciało.

Po skończonym prysznicu, wytarłem lekko włosy. Spojrzałem w lustro. Miałem potargane, wilgotne włosy i błyszczące oczy.

Przepasałem sobie ręcznik wokół bioder i ruszyłem w stronę pokoju.

Minąłem salon, pośpiewując sobie szłem z lekko przymkniętymi oczami. Gdy przeszedłem ledwo metr, stanąłem w miejscu jak wryty. Nawet się nie odwracając, wróciłem do łuku prowadzącego z korytarza do małego saloniku.

Stanąłem i patrzyłem na niego, jak na kosmitę...nie, na cały statek kosmitów!

Gdy zrozumiałem, że to nie są omamy, zdziwiłem się jeszcze bardziej, o ile to wogóle możliwe...

Przede mną, na MOJEJ kanapie, siedział ten uśmiechnięty dupek...

TEN dupek sieedział w MOIM domu... I to bez mojej wiedzy!!!

Solace spojrzał na mnie kpiąco.-Co, di Angelo, zatkało?

- Jak ja ci zaraz coś zatkam.- zacząłem się trząść ze złości.- Co ty tu, do cholery jasnej, robisz?!

- Jakto co? Siedzę.- powiedział jak gdyby nikt a we mnie aż zabulgotało ze złości. Zerwałem jeden z mieczy ze ściany i jednym susem znalazłem się na przeciwko tego idioty, przytykając mu ostrze do gardła.- Nie irytuj mnie, Solaca.- te słowa ledwo przeszły przez mą krtań...

Blondyn przez chwilę siedział osłupiały i trochę przestraszony, lecz po chwili zaśmiał się i odepchnął koniec miecza palcem, na co ja wkurwiłem się jeszcze bardziej...Już ledwo trzymałem się na nogach a me oczy ciskały gromy...

Haha, widzisz, Zeusie, nie tylko ty tak potrafisz...

- Nie denerwuj się tak, mój *rayo, bo ci żyłka pęknie.-uśmiechnął się już bez cienia obrazy. Chwila, a rayo to nie...

- Chyba ci się coś pomyliło.-powiedziałem zgryźliwie, ale on uśmiechnął się tylko i wyszedł nawet się nie żegnając.

A ja, co ja? Stałem tam zamurowany...


 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* Rayo, to po hiszpańsku promyk. A po hiszpańsku dlatego, że na cześć mojej koleżanki, która, o zgrozo, nie lubi czytać gejozy!



YHYM, YHYM...

Ohayo! Łapcie takie krótkie cuś, w następnym będzie... fanfary ...bitwa o sztandar! A następny, może dziś, może jutro, a może nigdy...No cóż, taki żywot xD Dobra, jako że mam dziś wyjątkowo dobry humor, gdyż moja drużyna zajęła 3 miejsce w zawodach kosza, hihi, te głupie zołzy w zielonych gaciach z nami przegrały, postaram się dodać nowe rozdziały na KAŻDYM blogu :)



Lady Darkness

One shot Jasico, cz.1

Siedzimy razem z Nico u mnie w domu, tym prawdziwym, nie w obozie.
Oglądamy od godziny jakiś głupi, chiński teleturniej jakich dużo i coraz bardziej kleją się nam oczy...
Cóż, Angelo już praktycznie śpi, dlatego właśnie nie widzi jak mu się przyglądam.

Dobrze, że nie wie jak bardzo pragnę go posiąść.

Tak na własność.

Tak na zawsze.

Zamknąć go w swych ramionach.

Nie pozwolić,  by mówił o tym jak to bardzo kocha Jacksona i jak cierpi.

Nie słyszeć nic prócz jego jęków.

Spróbować...

Zasmakować...

Polizać...

Dotknąć...


Choćbym odciął mu język.
To i tak zawsze wymawiałby w umyśle tylko JEGO imię.
Choćbym go całował.
To i tak  zawsze będzie woleć jego.
Choćbym go dotykał.



Spojrzałem na niego jeszcze raz...

Głód...

Nie...Nie mogę.

Głodny....Taki głodny...

Nie! Nigdy!


Tylko trochę...Tylko spróbuj...

- Dobrze.

Rozsądek przegrał...Opuścił kiedy potrzebuję go najbardziej...

Nachylam się nad nim i zbliżam doń twarz, choć wiem, że gdy zacznę to nie przestanę...

On się budzi,
Otwiera oczy i nierozumnym wzrokiem patrzy na mnie...

-Jason? Co ty...-zamykam mu  usta...
Całuję.
Próbuję.
Coraz bardziej.
Zapędzam się...
I wiem, że rządza wygrała...

Całuję go coraz bardziej,  zsuwam się na jego szyję i liżę ją.
Przygryzam.

Czuję, jak się trzęsie...

To nic...

Tak, nic.

Obniżam twarz i powoli podnoszę jego bluzkę,  aż do piersi...
Zataczam kręgi na jego brzuchu, by następnie zająć się jego piersiami.

Ssę jego sutki.

Jednak głód nie ustaje...

Jednak on nie jęczy...

- Ja...Jason.-podnoszę głowę i napotykam jego spojrzenie.

Z jego oczu płyną łzy, ciało jednak nie jest w stanie zrobić żadnego ruchu...
Sparaliżował go strach, i zdziwienie.

Widzę ból...Ogromny ból...Wielki, wielki strach.
Chce coś powiedzieć, jednak jego słowa zagłusza szloch...

Nagle przytomnieję i wiem co zrobiłem.
Co chciałem zrobić.
Nigdy bym sobie tego nie wybaczył...

Choć go pragnę.
Choć jestem głodny.
To go kocham....
Wolę umrzeć z głodu i pragnienia, niźli zrobić mu krzywdę.

Wstaję, opuszczam głowę, niezdolny spojrzeć mu w oczy...

- Przepraszam. - szepczę i odchodzę...


------------------------------------------------------------------------------

Elo wam!
A o to i taki wierszowaty (chyba) one shot.
Będzie się on dzielił na dwie części. Tą,  czyli słodką i taką pisaną wierszem oraz drugą +18 (+++) :)
Podzieliłam je, gdyż nie chciałam by ta część była zniszczona tą drugą.
Wstawię ją jeśli chcecie :D
Mam nadzieję, że się wam podoba bo pisałam ją w SAMOCHODZIE na TELEFONIE i o 3 w nocy,  ale to to już normalka xD
Więc wielbcie mnie!
Choć to jest jedna, wielka dupa na pustyni...
Ale i tak macie mnie wielbić...
Pozdrawiam i życzę wam miłego dnia.

Lady Darkness