Oj zdziwiło jak cholera jasna...
Chociaż... Tak po dłuższym namyśle, stwierdzam, że dziwne to było to ile razem wytrzymali.
Ech, ciekawe, doprawdy... Spojrzałem na słońce, które już prawię całkiem skryło się za horyzontem.
Ruszyłem w stronę domku Hermesa, by załatwić kilka rzeczy od jego mieszkańców.
Hermesiątka zawsze miały na zbyciu to, czego człowiekowi było trzeba.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * ** * * * * *
- Ty tak na serio? Ale że serio, serio? - spytał loczkowaty.
Przytaknąłem głową na znak zgody.- Acha, ale tak w sumie to się cieszę.- odpowiedziałem i wziąłem łyk piwa bananowego. I chuj, że babskie. To jedno z moich ulubionych.
Valdez spojrzał na mnie zdziwiony.- Huh?... Nie mów, że podoba ci się panna mądralińska.- wyszeptał z przestrachem. Spojrzałem nań z politowanie.- No to.. Czemuż to?- odwróciłem się w stronę telewizora, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie doczeka się odpowiedzi.
- No weeeź. Staremu dobremu koledze nie powiesz. - powiedział przyciągając mnie ramieniem.
Odepchnąłem go. - Coś ty taki obłaskawiony? - w odpowiedzi zaśmiał się i pomachał mi butelką.
- Piwo robi swoje. - zaśmialiśmy się.
Każdy z nas wziął do ręki po ''alkoholu'' i po chwili zaczęliśmy się kłócić o pilota.
- Ja chcę pokaz mody w bikini!!! - wykrzyknął szatyn, ciągnąc pilot w swoją stronę.
- Nieee! To ja chcę oglądać Przygody Merlina!- na mojej twarzy powstała gruba zmarszczka, ciągnąca się od czoła.
- Po grzyba ci takie co!! My sami jesteśmy jak ten cały Miurlin!!!
- To jest Merlin, ty capi łbie!!! A bogowie i czary to zupełnie dwie różne rzeczy!!!
- Jeszcze lepiej, Merlin Monroe z laską!!!
- Nie używaj tego słowa Valdezzo!!!
- Bo co cioto, grozisz mi?!
- No a jeśli!!???- jeśli ktoś myśli, że pijemy za dużo alkoholu, to powiem tylko, że gdybyśmy się nie nachlani, to już dawno któryś z nas leżałby w kostnicy... W przenośni i na serio.
Po chwili pilot wykonał lot w kosmos, a raczej w palnik, i roztopił się, pozostawiając po sobie smród spalenizny.
- Argh! A mówiłem żebyś to zgasił!- wykrzyknąłem ciągnąc go za kudły.
- Ej! Nnie-nie sa włosy ty brutalny człekokształcie!- zaczął kwilić, bojąc się o swój ''magnes na laski''.
Następne dwadzieścia minut minęło nam w spokoju.
Nagle Leo zaczął się dusić a ja przestraszony doskoczyłem do niego i zacząłem go tłuc w plecy jak jakiś goryl w zoo.
Po minucie odepchnął mnie i nadal się lekko dusząc, spojrzał na mnie poważnie.
- Tylko mi nie mów, że podoba ci się Jackson.- zacząłem się chichrać, lecz widząc jego pełne powagi spojrzenie, jebnąłem go tylko butelką w łeb.
- Śpiiij, pijaku ty...
- A jak mnie zgwałcisz w nocy???- spytał z udawanych strachem. Po chwili nasze śmiechy rozniosły się po całym pomieszczeniu, a ja mógłbym przysiąc, że nawet dalej.
* * * * * * * * * * * * * * ** * * * * * ** * * * *
Nico
Przechodziłem właśnie obok pracowni tego, jak mu tam było...Voldemorta czy coś.
Gdy mijałem drzwi , usłyszałem w ogóle nietłumione śmiechy... Huh, te żule pewnie znów się schlały...
Może to i dobrze, jakoś nigdy nie chciałem nikogo dręczyć, a widząc jak Solace piorunował mnie wzrokiem, mógłbym przysiąc, że tej nocy nie zmruży oka.
Tak w sumie nie mam nic do ludzi, a Solace wisi mi i powiewa, jak ruska chorągiewka na wietrze.*
Pokręciłem głową słysząc kolejne salwy w chuj niezdrowego śmiechu...
Hm, cóż. Chyba jednak pan Promyczek mnie lekko mówiąc wkurza... Tak ociupinkę...Tylko o ociupinkę bardziej, niż ja sam.
Westchnąłem, a gdy miałem już odchodzić, drzwi się otworzyły a z nich wyszedł nie kto inny jak doktorek. Wciąż był odwrócony tyłem, więc mnie nie zauważył. Postanowiłem więc się po cichu wycofać.
Los chciał jednak ukarać biednego, młodego Nico, plącząc mi nogi i zahaczając o metalową blachę.
- Cholera.- użyłem mojego ulubionego słowa. (mojego też!! xD )
- Czyżbyś podsłuchiwał, di Angelo?- w tej chwili zostałem zauważony, przez co o mały włos się nie przewróciłem.
- Prędzej bym sobie uszy wypruł, niźli miałbym słuchać waszej pijackiej gadaniny.- spojrzawszy na niego zmarszczyłem oczy.- Nie jesteś pijany.- stwierdziłem na co się zaśmiał.
- Trudno jest się upić piwem bananowym.- stwierdził zabawnie, choć jego oczy zaszły lekkim chłodem.
- Pijesz babskie piwo, Promyczku?- prychnąłem.
- Powiedział ten, który w wieku dwunastu lat, zachowywał się jak rozwichrzona yaoistka.- powiedział z przekąsem. W jednej chwili nasze spojrzenia starły się ze sobą, tworząc silne wyładowania elektryczne.
W tej właśnie chwili podszedł do nas Valdez. Objął nas ramionami i przyciągnął do siebie.- Ej, ej chłopcy. Spokojnie. Noc jeszcze taaka młoda.- wyśpiewał, po czym zaciągnął się powietrzem i zakrztusił nim, jak jakiś nałogowy palacz.
Wymieniliśmy spojrzenia z blondynem.- No, z nim to już lepiej.- mruknąłem z irytacją, na co on uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Hm, cóż. Czasem zastanawiam się, czemu on nie jest synem Hermesa, bądź Dionizosa.- obaj się zaśmialiśmy, wyładowując napięcie.
- Hyym, i wszyscy się kochaająą.- mówiąc to zatoczył i gdyby nie to, że go obaj podtrzymujemy, pewnie przewróciłby się i wyłożył jak długi na ziemi.
Solace spojrzał na mnie z niemą prośbą w oczach, na co ja kiwnąłem głową.
A niech się cieszy, raz mu mogę pomóc.
Obaj wzięliśmy go pod boki i zaczęliśmy prowadzić do jego domku.
Gdy przechodziliśmy obok grupki herosów, Leo zaczął śpiewać, więc wsadziłem mu w mordę bandanę, która oplatała mój nadgarstek. Blondyn spojrzał na mnie rozbawiony, na co tylko wzruszyłem ramionami.
Spojrzałem na rękę. Dobrze, że nie jestem głupi jak reszta i nie okaleczam się na nadgarstku. Zresztą nie robię tego nigdzie. W czym niby może pomóc robienie sobie kresek na rękach? To takie...łatwe.
Bandany nosiłem tylko i wyłącznie dlatego, że mi się podobały, nie by ukryć blizny.
- Wiesz, tak po krótkim namyślę stwierdzam, że lepiej będzie jeśli zaprowadzimy go do lecznicy i położymy w jednym z wolnych pokoi.- głos Solace'a wyrwał mnie z rozmyślań. Chwilę musiało mi zająć to, by zrozumieć o co mu chodzi. Po chwili przytaknąłem.
- Tak, lepiej trzymać go zdala od ludzi póki nie wytrzeźwieje.
- Haha, tyle że, on nigdy nie wytrzeźwieje do końca.
* * * * * * ** * * * * * ** * * * * * * * * * * * **
- Trzy, cztee-ry!- razem rzuciliśmy Leo na łóżko szpitalne.
Gdy już leżał, przeciągnął się i wyszeptał coś przez sen.
- Wygląda jak idiota.- stwierdziłem na co Solace prychnął z rozbawieniem.
Ruszyliśmy razem do wyjścia. Gdy znaleźliśmy się już na dworze, spojrzeliśmy po sobie.
- Mimo tego co stało się kilka minut temu, nie myśl sobie, że nie uważam cię za bestie, di Angelo. Może i się nie upiłem, ale z pewnością alkohol wprawił mnie w dobry i niezmącony nastrój.- powiedział przyczym jego głos był zimny i ciął jak lód.
Uśmiechnąłem się do niego drapieżnie.- Dobranoc, Promyczku... I słodkich snów.- wyszeptałem i rozpłynąłem się w mroku.
* * * * * * ** * * * * * ** * * * * * ** * * * * * *
Hej wszystkim, o ile w ogóle ktoś tu jest...
Wiem, wiem. Zawaliłam znów, ale się usprawiedliwię(XD).
Miałam w chuj dużo zaliczeń i pracy (domowej), więc nie miałam nawet czasu myśleć o blogu. Ponadto miałam to wszystko w d*pie, za co szczerze was przepraszam.
Jednak teraz, z czystym sercem i prawdą, mogę wam obiecać, że postaram się nie zaniedbywać opowiadania. Najpierw skończę to, następnie pozostałe. Że skończę możecie być pewni, gdyż wymyśliłam świetne (jak dla mnie) zakończenie i nie mogę się doczekać, aż je napiszę.
Chciałabym przeprosić szczególnie Wybrankę Nocy, o ile jeszcze tu jesteś xD
Zarówno za to, że nic nie wstawiałam jak i to, że nie czytałam twego opowiadania, która naprawdę mi się podoba. Po prostu ostatnio nie lubię zbytnio czytać opowiadań, w których już widać słodycz pomiędzy dziewczyną a facetem( nie jestem homo ;)), ponadto klimaty wampir/wilkołak (wiem że jest ich u cb więcej), mnie zbytnio nie... pociągają, a wręcz przeciwnie. Mam jednak zamiar uzupełnić braki, gdyż jak już wspomniałam, naprawdę świetnie piszesz :)
Cóż... I to chyba tyle. Postaram się wstawiać notkę co niedzielę.
Wiem, że już mi nie ufanie, co więcej ja sama sobie już nie ufam...
Przewiduję 30 rozdziałów. Już naprawdę nie mogę się doczekać końca :D
Hahaha, cieszcie się, albowiem nie jestem skora do prawdziwych przeprosin xD A te były jak najbardziej prawdziwe.
Pozdrawiam was, kochani.
Lady Darkness