No więc tak, postanowiłam napisać one shota z okazji walentynek. Jako, że będzie on na ten wspaniały i piękny (czytajcie bezmyślny i obrzydliwy) dzień, zawierać on będzie duużą dawkę miłości (jak na mnie). Miłego czytania!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Nico's POW
Ono musi być ostre.
Tak, bardzo, bardzo ostre.
Na tyle ostre, by przeciąć skórę i na tyle ostre, by przeciąć ją tak szybko, zanim zmienię zdanie. Ale ja go nie zmienię. Wiem to. Jestem już zdecydowany co do mojego czynu. Mam już tego po dziurki w nosie. Już nie wytrzymam dłużej patrzenia na nich...Na niego...Co prawda nie widziałem ich razem już od ponad roku, gdyż od tamtej pory przebywałem w obozie Jupiter. Powróciłem wczoraj, gdyż stęskniłem się trochę za Leo. Zaprzyjaźniłem się z nim. Ale ostatnio on nie ma na mnie czasu...Trudno. I choć rok minął, odkąd widziałem tą...tą wiedźmę i tego niedorozwiniętego wyrostka na żywo, to codziennie widzę ich we śnie...Noc w noc.
Wiecie jakie to trudne? Musieć patrzeć jak jakaś obca osoba zajmuje wasze miejsce u boku człowieka którego kochacie od zawsze?
Dla ciebie nigdy nie było tam miejsca...To nie jest twoje miejsce.-powiedział głos w mojej głowie.
Westchnąłem.
W każdym bądź razie, wielka miłość i pożądanie, wywołało również nienawiść i gniew...Znienawidziłem Percy'ego. Kocham go tak bardzo, aż go nienawidzę. Dlatego właśnie ostrze ten sztylet. Sztylet, który został wykuty i podarowany mnie przez Percy'ego. Zabiję go tym, co sam stworzył....Zabiję go tym, w co włożył tyle pracy i wysiłku. Tak jak on zabił uczucie, które sam stworzył. Choć niewiedząc, to on je wzniósł. Gdyby go nie było, to bym się w nim nie zakochał, a gdybym się nie zakochał, to bym nie cierpiał.
Spojrzałem na błyszczące ostrze, na którym został zrobiony napis: Twój na zawsze przyjaciel.. Sprawdziłem jego ostrość na własnym ręku. Lekko przejechałem nim po skórze, rozkoszując się milutkim bólem. Ból fizyczny zawsze odganiał ból psychiczny...No cóż, prawie zawsze.
Uśmiechnąłem się widząc wąski strumień czerwieni spływającej po mej dłoni.
Już czas-powiedział mi głos.
-Już czas.-powtórzyłem i ruszyłem do domku Posejdona. Moje ruchy były jak w transie...Nawet niewiedząc kiedy znalazłem się przed niebieskimi drzwiami.
Dotknąłem klamki. Ruszyła bez oporu a drzwi otworzyły się z cichym jękiem. Gdy przekroczyłem próg, zmorzył mnie strach...To ja miałem go zabić...Po raz kolejny zniweczył mój plan...
Pod ścianą na podłodze siedział Percy a po jego ręce płynęła krew. W jednej chwili mnie dostrzegł. Na jego obliczu pojawił się ledwo dostrzegalny uśmieszek.
Cała złość ze mnie odpłynęła, pozostał tylko smutek i strach.
-Miałem już dość, Nico.-powiedział drżącym głosem. Zrobiło mi się go żal...Chciałem go pocieszyć, przytulić.-Annabeth zemną zerwała.-kiedy wymówił te słowa, wstrząsnęła mną złość...A więc to przez nią jest w takim stanie...Kiedy miałem doń podejść i zrealizować to po co tu przyszedłem, powiedział-Od roku się tnę, od roku rozumiem swe uczucie i swój błąd...Annabeth zerwała ze mną dwa miesiące temu.-otworzyłem szerzej oczy. Czyli zerwała z nim niedawno a on tnie się od roku.-Zerwała ze mną bo się nam nie układało...-Spojrzał na zdjęcie, które przedstawiało jego i blondwłosą.-Nigdy jej nie kochałem. Za to darzyłem uczuciem kogoś od pierwszego spotkania, jednak dowiedziałem się rok temu, że tym uczucie jest...Jest miłość.-spojrzał na mnie a w jego oczach zebrały się łzy. Moje jednak pozostały bez uczuć.- Jednak on mnie nie kocha...Nienawidzi mnie, gdyż złamałem kiedyś złożoną mu obietnice...Przezemnie nie żyje osoba, którą on kochał...-wstrzymałem oddech...Chwila, czy on powiedział, osoba, którą on kochał? I złamana obietnica?...Nie, to niemożliwe.- Teraz prawdopodobnie przyszedł mnie tu zabić w pomście za swoją siostrę.-teraz byłem już pewny, że mówił o mnie...Stałem jak słup, niewiedząc jak się zachować.-Ale wiesz co? Cieszę się, że zginę z jego ręki, Nico...I tak już nie mam po co żyć.-powiedział po czym wstał i ostatkiem sił się do mnie zbliżył.
Spojrzał mi w oczy..
-Dalej Nico, przecież w końcu po to tu jesteś, prawda?-spytał i spojrzał w moje oczy.
-P-p-percy, j-j-ja nie chciałem cię zabić za Biankę.-wydusiłem-Zrozumiałem, że to nie twoja wina już rok po jej śmierci...J-ja.
-Więc za co chciałeś mnie zabić, Nico? Dowiedziałeś się jakoś i postanowiłeś mnie zniszczyć po to, żeby nie musieć mnie oglądać? Brzydzisz się mną...Wiem to. Ale Nico, ja...-nie dokończył, tylko padł i już nie wstał.....
Hahaha, żartuję, żartuję XD
Na początku chciałam tak napisać, ale się zlituję :D
Nie dokończył, tylko padł, pozbawiony krwi. Nie mogę go stracić, nie teraz. Nie w tej chwili, kiedy przyznał mi się do czegoś, co zmieni moje życie. Chciałem go zabić, teraz wiem, że potrzebowałem jego śmierci, by móc uśmiercić siebie... Nie znoszę tego świata, tylko on, z Annabeth czy też nie, tylko on trzyma mnie na tym świecie. Więc gdybym mu pozwolił teraz umrzeć, mógłbym w końcu obudzić się z tego koszmaru, powszechnie zwanego życiem. Ale nie zrobię tego. Kocham go bardziej od siebie.
Pobiegłem szybko do domku Apolla, by poprosić o pomoc niejakiego Willa. Chłopak słysząc to, zawołał kilku braci i pobiegli razem po Percy'ego. Ruszyłem za nimi. Przenieśli go szybko do kliniki i zamknęli za sobą drzwi. Przylgnąłem do ściany i osunołem się na ziemie. Pozostało mi tylko czekać...
Dziesięć dni później...
Poczułem lekkie szturchanie w ramię. Ocknąłem się z półsnu i spojrzałem na rękę, która przez ostatnie dziesięć dni, była nieruchoma i nieżywa.
Spojrzałem w morskie oczy. Obudził się. Percy się obudził!
-Witaj Nico.-powiedział zachrypniętym głosem. Podałem mu szklankę wody. Wypił połowę i spojrzał na mnie świdrującym spojrzeniem.-Dlaczego tu siedzisz? Dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć? Pozwoliłeś mi żyć, by potem mnie własnoręcznie zabić?-nie mogłem słuchać jak mówi takie rzeczy...
-Percy, ja...
- Więc powiedz mi Nico, czemu chciałeś mnie wtedy zabić?-chwycił mnie za rękę, ja jednak szybko odsunąłem swoją...Nie patrzyłem mu w oczy, więc podniósł moją brodę, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego.
Wziąłem głęboki wdech.
-Percy...Ja przez ostatni rok, myślałem tylko o jednym....O tym by cię zabić...Wyjechałem do obozu Jupiter, by nie musieć patrzeć na szczęście twoje i Annabeth...Ty jednak jesteś strasznie, ale to strasznie uparty i odwiedzałeś mnie w moich snach...-wziąłem jeszcze jeden wdech.-Z nią.-mówiłem patrząc niewidzącym wzrokiem w twarz syna Posejdona.-Tego dnia kiedy do ciebie przyszedłem, czułem się jakbym umarł, jakbym już nie istniał. -spojrzałem na niego, lecz zaraz zamknąłem oczy.-Myślałem, że chce cię zabić, ponieważ cię nienawidzę...Myliłem się. Kiedy zobaczyłem cię umierającego, zrozumiałem, że chciałem cię zabić, by móc skończyć w końcu ze sobą...Nienawidzę życia i ludzi, za to co mi zrobili i za to czego nie zrobili, ale najbardziej nienawidzę siebie i tego co do ciebie czuję...Tylko ty trzymałeś mnie przy życiu...Kiedy stanąłem przed wyborem twoja śmierć lub moje szczęście, poświęciłem siebie...Wiesz czemu?-spytałem z wciąż zamkniętymi oczami.-Ponieważ kocham cię bardziej niż siebie...Od zawsze, Percy...I nie jak brata.-powiedziałem a po moich policzkach popłynęły tak długo skrywane łzy.
Nagle poczułem ciepłe usta na moich zimnych, i dreszcz przechodzący przez dwa złączone ciała. Otworzyłem oczy i zobaczyłem najpiękniejsze oczy utkwione w moich.
-Nauczę cię spostrzegać świat w cieplejszych barwach, nauczę cię przyjmować i poznawać ciepło, które dają ci ludzie...Nauczę cię tego wszystkiego, ale pod jednym warunkiem...-złapał mnie za twarz i przybliżył do swojej tak, że czułem jego ciepły oddech na swoich policzkach.-Ty nauczysz mnie kochać.-powiedział po czym złączył nasze usta.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I oto walentynkowy one shot!!!
I jak? Chciałam napisać coś +18 (ostatnio tylko takie czytam), ale napisałem takie :)
Podoba się? Wiem, ze dużo błędów, ale nie sprawdzałam.
Mam nadzieję, że wam walentynki minęły lepiej niż moje :)