niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 2

Nico' POW

Szedłem w stronę miejsca, w którym od dawna nie byłem. Kiedyś zawsze chodziłem tam, by rozmyślać i być bliżej pewnego...uh, osobnika związanego z morzem. Miejscem tym, była skarpa, pod którą rozciągało się wzburzone morze, kolorem w ogóle nie przypominające oczu Perc...Trzepnąłem się w głowę. O czym ty myślisz, di Angelo. To było dawno i nieprawda.-skarciłem się w myślach-Chociaż, jego oczy mają taki kolor wtedy, kiedy jest zły...Uhh, jak widać nie mogę przestać się dobijać myślą o nim...

Dotarwszy do krawędzi, pochyliłem się lekko do przodu, ku przepaści i rozłożyłem ręce jak w Titanicu...Haha, niezłe porównanie. Zamknąłem oczy i choć na chwilę poczułem się jak ptak, wolny i szczęśliwy...Tylko, że ja nigdy nie będę szczęśliwy. Wiatr wywiewał mi z głowy wszystkie smutne i złe myśli. Mógłbym stać tak wiecznie. Tą chwilę musiał oczywiście ktoś zepsuć, drąc się i odpychając mnie od krawędzi. Usłyszałem jak ktoś się na mnie wydziera. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem burze złotych loków...O Hadesia, czy ja właśnie postradałem zmysły? Czy naprawdę gada do mnie jakaś włochata małpa? Zmrużyłem oczy i przyjrzałem się jej...to znaczy, mu, bliżej. Uf, to jednak chłopak. I to...ładny chłopak. Miał niebieskie oczy, ale raczej niebieskie jak...jak niebo i złote półdługie włosy. Dopiero w tej chwili zrozumiałem, że ten gościu do mnie gada.

-Hę?-spytałem bardzo inteligentnie. Spojrzał na mnie jak na idiotę.

-Powiedziałem, że...CZYŚ TY ZWARIOWAŁ?!! CHCESZ SIĘ ZABIĆ?! POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO?! PO JAKĄ CHOLERĘ!!? ŻYCIE CI NIEMIŁE?!? COŚ TY SOBIE WYOBRAŻAŁ?! CHESZ TRAFIĆ DO HADESU?! -wydarł się. Spojrzałem na niego, był cały zdyszany, ale złość powoli z niego uchodziła...

- Po pierwsze, tak, życie mi niemiłe. Po drugie, jestem synem Hadesa, błąkałem się samotnie po Tartarze, śmierć jest mi niestraszna.

-Wiem, że jesteś synem Hadesa, Nico, ale to kuźwa nie powód, żeby się zabijać!!

- Uspokój się Słoneczko, złość piękności szkodzi.-powiedziałem wrednie- Nie chciałem się zabijać, po prostu sobie stałem, gdyż chciałem uciec choć na chwilę od tego wszystkiego...-powiedziałem pokazując rękami dookoła-Tak wogóle skąd mnie znasz? I poco mnie ratowałeś, skoro wiedziałeś czyim jestem dzieckiem? I kim ty na Zeusa jesteś? Nigdy cię nie widziałem.

- Więc....Jestem Will Solace, syn Apolla, nie widziałeś mnie pewnie dlatego, że większość czasu spędzam w klinice.-mówiąc to wyciągnął do mnie rękę. Nie uścisnąłem jej, gdyż unikam jakichkolwiek kontaktów. Will niewzruszony, dalej ciągnął swe wyjaśnienia- Skąd cię znam? Jesteś jedynym dzieckiem Hadesa, pozatym, robiłeś takie rzeczy, że trudno by cię było nie znać. Czemu cię uratowałem? Bo...Bo rzeczy, które mówią o tobie inni to tylko pogłoski. Nie wiedzą jaki jesteś naprawdę. Być może nie jesteś taki...taki zły. I...

-Jestem dzieckiem Hadesa, Solace. Nie wchodź mi w drogę.-przerwałem mu i go wyminąłem. On jednak nie chciał tak łatwo mnie puścić. Chwycił mnie za ramię.

-Ale Nico, ja...

- Powiedziałem żebyś dał mi spokój-wyszarpnąłem ramię z jego uścisku.-Nie jestem chłopcem do towarzystwa, Promyczku.-to rzekwszy, przetransportowałem się cieniem do domku numer 13.

Will's POW

O-Okey...To było dziwne...Bardzo. Właśnie uratowałem-nieuratowałem, życie synowi Hadesa, Nico'wi a on co? Nawet mi nie podziękował. Pfy, mało tego, nazwał mnie Promyczkiem!! No dobra...Może było to trochę...Bardzo słodkie, ale on powiedział to obraźliwie. Nie mówię, że powinien rzucić mi się do stóp i nazwać bohaterem i wybawcą, ale jednak był on niezbyt lubianym herosem i powinien być mi wdzięczny, że darowałem mu tak jakby życie....Prawda? Może trochę za bardzo na niego nakrzyczałem...W końcu mógł mnie skazać za tą zniewagę na wieczną tułaczkę po Tartarze, ale on by tego nie zrobił...chyba by nie zrobił.

Westchnąłem. Miałem dziś wolny wieczór i kiedy zobaczyłem Nico, chciałem zaproponować by spełnił go ze mną. Chciałem się z nim zaprzyjaźnić i pokazać mu, że życie nie jest wcale takie złe, że istnieją ludzie dla których warto być. On mnie odtrącił, ale ja nie odpuszczę...O nie!

Ruszyłem przed siebie z nową mocą i uśmiechem na ustach. I taki właśnie szczerzący się jak debil, wszedłem do pracowni Leo. Ten podniósł się z nad jakiegoś projektu i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

-Wiesz, spotkałem dziś Nico, Nico di Angelo. Tego syna Hadesa i...

-Jakto go spotkałeś? Wpadłeś na niego i powiedział ci coś przez co szczerzysz się teraz jak głupi?

- Nooo, nie całkiem. Byłem właśnie w drodzę do ciebie, kiedy zobaczyłem, że ktoś stoi nad urwiskiem. Podążyłem w tamtą stronę i zobaczyłem Nico stojącego przy przepaści w takiej pozie.-zademonstrowałem mu ją, na co wybuchł śmiechem, lecz po chwili spoważniał.

- Czy on chciał...No wiesz, życie nie jest dla niego łaskawe, nie zdziwiłbym się więc gdyby chciał z nim skończyć...

-Też tak myśłalem. Podbiegłem do niego krzycząc: Nico! Niiicoo, nieeee!!-krzyknąłem rozpaczliwie wymachując rękami, co wywołało jeszcze większe salwy śmiechu u szatyna.-I przewaliłem go na ziemie. Zacząłem na niego krzyczeć, ale on chyba nie rozumiał bo spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.-powtórzyłem Leo wszystko co działo się dalej.

- Ja bym się tak na twoim miejscu nie dziwił.-powiedział Leo-Ale zgadzam się z tobą, trzeba trochę rozjaśnić tą jego twarz i zaprzyjaźnić z nim, tylko jak?

Wzruszyłem ramionami.-Coś się wymyśli.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym ruszyliśmy razem na kolację. Ja usiadłem przy stolę Apolla a on Hefajstosa. Spojrzałem na stół Hadesa...Co dziwne był zajęty. Nagle spojrzenie moje i Nico się spotkały. Chłopak spojrzał na mnie chłodno i odwrócił się do Chejrona, który właśnie coś ogłaszał. Zmarszczyłem brwi i również spojrzałem w tamtą stronę.

Skoro on się tu pojawił to musi się dziać coś ciekawego. Nie myliłem się.

-Drodzy herosi, jutro odbędzie się bitwa o sztandar, dokładnie to po obiedzie.-ach, więc to o to chodzi, nie wiedziałem, że Nico lubi takie rzeczy. Cóż, człowiek uczy się całe życie, prawda? A żeby poznać di Angelo potrzeba wieczności...-Więc składy będą takie...Domek Afrodyty, Posejdona, Hermesa, Apollina będzie prowadzony przez domek Ateny a domek Hefajstosa, Hadesa, Demeter, Selene będzie prowadzić domek Aresa...Życzę...-i w tej chwili się właśnie wyłączyłem...Hmm, mamy najlepszych herosów, coś mi się zdaję, że wygramy, jednak oni mają kogoś, kto może się przemieszczać cieniem. Pewnie przez ich nastawienie do Nico, szansa na wygraną przeleci im przed nosem. Westchnąłem. Kiedy złożyliśmy ofiary naszemu boskiemu rodzicowi, wzieliśmy się za jedzenie. Jakoś dziś nie miałem ochoty na spożycie. Wstałem od stołu i miałem wyjebane czy to się komuś spodoba czy nie. Włożyłem ręce do kieszeni i ruszyłem w stronę domku. Księżyc świecił na niebie a ja podśpiewywałem sobie jakąś skoczną muzyczkę. Kiedy szłem sobie taki wyluzowany, walneło we mnie coś dużego. Pod jego ciężarem i dlatego, że staliśmy na jakimś wzgórzu, sturlaliśmy się wczepieni w siebie. Kiedy byliśmy już na dolę i skończyła się ta karuzela, spostrzegłem, że na kimś leże... Nagle natrafiłem na mroczny wzrok syna Hadesa.

-Złaź ze mnie, Solace, znam cię dopiero jeden dzień a już mogę stwierdzić, że jesteś najbardziej wkurzającą osobą jaką znam...

-Oprócz ciebie, rzecz jasne.-powiedziałem na co ten prychnął.

-Zleziesz w końcu zemnie?

-Umm, nie.-powiedziałem na co tamten zmrużył oczy. Byłem od niego cięższy i większy a ostatnio nieco przypakowałem.-Masz łaskotki?-spytałem z błyskiem w oku.

-Nawet nie próbuj, Solace.-warknął brunet-A teraz złaź zemnie, na Hadesa!!!

-Nie przyzywaj nadaremnie imienia boga-ojca swego.-powiedziałem schodząc z niego. Spojrzał na mnie nienawistnie, ale zobaczyłem jak kąciki jego ust unoszą się lekko.

-Na co się gapisz.-spytał a ja zdałem sobie właśnie sprawę, że pewnie wyglądam jak niedorozwinięty umysłowo (czytaj Percy), gapiąc się na niego jak na kawał mięsa. Wzruszyłem ramionami.

-Myślę o tym, jak was jutro pokonamy.

-Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewny, pewność siebie cię zgubi, Promyczku.-uśmiechnął się jadowicie.- Dobrych snów...., Promyczku.

-Jeszcze się okaże, di Angelo. Jeszcze się okaże.-szepnąłem pod nosem.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A o to i rozdział drugi.

Co myślicie o pomyśle, by zrobić bitwę o sztandar?

Jak myślicie, kto wygra? Di Angelo czy Solace?

Przepraszam za błędy.

Jeśli chodzi o nowy rozdział na moim drugim blogu, to powinien się pojawić niebawem :)

Pozdrawiam was herosi :)


Lady Darkness