poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 6

- Ach! Cholerne pajace!- wykrzyknął blondyn, usilnie próbując wytrzeć sos do ziemniaków z włosów co, bądźmy szczerzy, naprawdę okropnie mu szło. Obok niego szedł uśmiechnięty (i brudny) od ucha do ucha Valdez, podskakując co chwilę i śmiejąc się z nieudolnych poczynań kolegi.
Sam chyba nie za bardzo zwracał uwagę na kawałki jedzenia ściekające mu po twarzy.

- Aaaa! I z czego się śmiejesz cholerny kurduplu!- rozzłościł się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe, i rzucił kawałkiem ciasta w szatyna, który ledwo co uchronił się od pocisku.

- Ej! To, że jestem od ciebie niższy o 15 centymetrów- piętnaście i pół- wtrącił Solace.-Nie ważne!!!Cholerne pół centymetra.!Nie znaczy, że jestem kurduplem!- wykrzyczał zdenerwowany,  co trochę poprawiło humor blondyna. No cóż, w końcu udało mu się zezłościć Pana Wesołka.

- Dobra spokojnie... - przyznał pokornie.- Ale 168 to i tak mało jak na dziewczynę.- zwinnie uskoczył w bok i popędził ku prysznicom dla chłopców.




* * * * * * * * *


W łazience w końcu zamilkł dźwięk lecącej wody, która płynęła od dobrej godziny.
Młody umięśniony pół-bóg, wyszedł zza kotary prysznica, owinięty w pasie białym ręcznikiem, który tylko bardziej podkreślał jego doskonałą opaleniznę.
Każdy pewnie sądzi, że jako dziecko słońca od zawsze mają ciemną karnację, ale to tylko kolejna bujda. Will Solace od zawsze dbał o swoje ciało.
Idealnie opalone. Idealnie gładkie. Idealnie czyste.
Potrafił poświęcić nawet dwie godziny na pielęgnacje skóry.
Większość pewnie uważałaby, że zachowuje się on jak baba, jednak nawet bogini piękna, Afrodyta, uważa, że zadbany mężczyzna to mężczyzna pożądany, choć to nie oznacza, że drwale tacy nie są ( XD)

Will podszedł do lustra spoglądając na siebie z niekrytą naganą. 
Kropelki wody spływały po jego piersi i znikały za granicą ręcznika zwisającego u bioder, z pod którego wystawał pasek drobnych włosków.

- Wciąż i wciąż nieidealny.- powiedział, a słowa zabrzmiały tak, jak gdyby nie wydostały się z jego ust. Musiał się umyć w wspólnej toalecie, choć jako główny grupowy i lekarz posiadał własny domek. Mały, ale własny. Niestety jego prysznic musi zostać naprawiony przez tego karłowatego głąba ( czyt. Valdezzy xd).

Obejrzał się na wieszak, na którym pozostawił swe ubranie. Jego oczy napotkały pustkę...

- Nie żyjesz, Valdez!- huknął na cały obóz. No cóż, będzie musiał sobie poradzić bez ubrań.- Ech.- westchnął zrezygnowany i mocniej owinął sobie ręcznik wokół bioder.
Pozbierawszy swe manatki, wyszedł z łazienek uważnie oglądając się na boki.- Obym tylko nie spotkał tych ślicznotek od Afrodyty.- mruknął pod nosem i ruszył szlakiem gęstych, dębowych liści, rozmyślając nad planem unicestwienia szatyna.


* * * * * * * * * *


Will był właśnie w trakcie popijania leniwie herbaty, gdy usłyszał pukania do drzwi jego ''gabinetu'', który, jak każdy gabinet zresztą, był w kolorze białym. A Will wręcz nienawidził białego.
Od tego dwugodzinnego ślęczenia nad papierami bolały go całe plecy a skurczone mięśnie domagały się swojej codziennej dawki ostrego treningu. Cały obolały ruszył do drzwi. Był od nich zaledwie metr, gdy poczuł lekki odór krwi. Pamiętał, że od dziecka był czuły na ten charakterystyczny zapach. Zmarszczył brwi i zamaszystym ruchem pociągnął za klamkę.
W jednej chwili stanął przed nim cały obkrwawiony Nico z nieprzytomną dziewczyną na rękach, a za nimi jakiś chłopak, który ledwie utrzymywał się w pionie. Nico wcale nie był w lepszym stanie. Ha! Nawet w gorszym. Jednak idealnie to maskował, chociaż niewystarczająco by oszukać lekarza.

- Ni-nico! Co ci się sta..

- Nie ma na to czasu, powiem ci później.- wycharczał syn Hadesa. Widząc, że Will zmierza ku niemu, dodał.- Najpierw ona, później on. Ja na końcu...Ruszaj się!- choć jego usta ledwo miały siłę na wypowiedzenie tych słów, trzymał się hardo. Był wojownikiem, nie miał potrzeby okazywania bólu.
Blondyn, wciąż wstrząśnięty, ruszył i wziął w ramiona nieprzytomną dziewczynę. Wolną ręką podparł z drugiej strony chłopaka.
Szybko zaprowadził każde z ich na sale. Następnie zawołał dwóch jego przełożonych, by zajęli się dwójką, chyba, rodzeństwa. Oboje mieli niebieskie włosy i czarne oczy. Cóż, takiego koloru włosów nie spotyka się na co dzień, ale Will był pewny, że jest to ich naturalny kolor.
Gdy załatwił opiekę dla nowych herosów, ruszył w miejsce gdzie zostawił Nico.
Czarnowłosego zastał skulonego  pod ścianą. Nie reagował, był nieprzytomny.
Nawet jeśli był to Nico, można było zobaczyć wyraźną różnicę w kolorze skóry, która z bladego stała się wręcz kredowo-biała.
Will miał cichą nadzieję, że nie przyszedł zbyt późno i stan chłopaka nie jest aż tak zły, na jaki wygląda.
Wyciągnął ku niemu ręce, lecz zawahał się na chwilę...
Czy to na pewno ta sama osoba? Czy to na pewno ja? I...czy to on? Co się stało, że chłopak, którego jeszcze kilka godzin temu chciałem zniszczyć i uważałem go za potwora, stał się dla mnie tak ważny i delikatny, jakby był rannym ptakiem?
Gdy usłyszał cichy jęk, ocknął się z rozmyślań i wziął Nico delikatnie na ręce i zaniósł do sali, która była najbardziej odsunięta od pozostałych. Wiedział  bowiem, że chłopak nie lubi tłumów, szczególnie kiedy cierpi.
Stojąc przy metalowym szpitalnym łóżku, na którym spoczywał chłopak. Przyjrzał się mu i znów zadał sobie te same pytania, na które jeszcze przez długi okres miał nie dostać prawdziwej, najprawdziwszej odpowiedzi.



Nico's Pow

Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Pierwszym odczuciem, jakie towarzyszyło mi przy ocknięciu się, była myśl, że głowa pęka mi na dwa kawałki.
Oprócz strasznego uczucia rozerwania czaszki, miałem wrażenie, że moje ciało płonie żywym ogniem, a w gardle jest piaskowa pustynia. Trudno mi się oddychało i byłem strasznie zmęczony. Powieki ciążyły mi jak z ołowiu i za żadne skarby nie chciały się podnieść. Przez chwilę nawet myślałem, że umarłem. Po chwili jednak usłyszałem ucieszony lecz również zaniepokojony głos.

- Nico, obudziłeś się?- co jak co, ale ten to już mógł poznać wszędzie.- Jak się czujesz? Pewnie fatalnie...- no tak, nie ma to jak samemu sobie odpowiadać. Chciałem się zaśmiać, jednak z mojego gardła wydobył się cichy warkot. Powieki wciąż były zamknięte. Trochę mnie zdziwiło to, że trochę ucieszył mnie głos tego głupka. .
Po chwili poczułem coś podetkniętego pod spierzchnięte wargi.

- Masz, napij się. - gdy przez chwilę się zawahałem, zaśmiał się i powiedział, że to tylko woda z witaminami. Wiedząc, że raczej niema interesu w zabiciu mnie, napiłem się. Zimna woda spływała po suchym gardle pozostawiając błogi chłód.
Nie mogąc się powstrzymać, zacząłem pić szybko i nieprzerwanie.

- Hahaha, jaki zachłanny. - zaśmiał się... Idiota. Chciałem przewrócić oczami, ale przypomniałem sobie, że wciąż mam je zamknięte. Powoli, ale zdecydowanie zacząłem je otwierać. Jasne światło oślepiło mnie i zacząłem nerwowo mrugać oczami. Po chwili znów widziałem wszystko dookoła.
Rozejrzałem się.
W pokoju stał Solace oraz dwójka herosów, których wcześniej uratowałem. Wyglądali już o wiele lepiej. Podparłem się na zbolałych ramionach i powiedziałem to, co pierwsze przyszło mi  do głowy.

- Co na śniadanie?- Na te pytanie zaśmiali się a ja się zachmurzyłem. No co, aż takie to śmieszne, że ranny człowiek jest głodny?- Ej, ale ja serio pytam.- Na tą uwagę zaczęli już zupełnie śmiać się na całe gardło. Ja zaś spojrzałem na nich z politowaniem w oczach.

- Ehem...Więc..phyhy...No mogę ci coś przynieść, sam nie możesz jeszcze  wstawać.- pierwszy zdrowy rozsądek odzyskał Will.-Mam kilka pytań, widzę jednak, że mogą one poczekać.- dodał widząc mój wzrok. Następnie wyszedł szybko, pewnie po to by przynieść mi jedzenie.

- Dziękuję za ratunek mnie i mojego brata.- skierowałem wzrok na lekko zarumienioną...niebieskowłosą?- Hehe, tak. To naturalny kolor.- dodała ze śmiechem.

- Ja również dziękuję. - kiwnął mi jej brat i uśmiechnął się przyjaźnie.- Jestem Eric a ta wariatka to Erin.- powiedział, za co dostał kuksańca od siostry.
Dopiero teraz miałem okazję się im przyjrzeć.
Erin miała włosy do połowy pleców, prostę a na końcu kręcone. Czarne, duże oczy i mały nosek. Do tego miała szerokie kości policzkowe i cienkie usta... Nie powiem, dziwna mieszanka, ale nawet ładna. Dziewczyna była chuda i miała ok.160 cm. Ponadto posiadała małe piersi i wąskie biodra.( od razu mowię, że nie jest to mój ideał dziewczyny.dopisek aut.)
Jej brat za to miał lisie oczy, również czarne okolone gęstymi rzęsami. Twarz trochę podłużną z lekko odciśniętymi kośćmi policzkowymi. Oprócz tego miał kolczyk w wardze. ( <3 )
Miał 190cm. Był chudy, ale z mięśniami.
W tej chwili wrócił Solace z talerzem kanapek.

- No dobra, teraz chcę wszystko wiedzieć.- powiedział Will, poczym się rozsiadł i założył nogę na nogę.


* * * * * *
* * * * * *

Ohayo!
Tak, wiem. Znów zjebałam...
Gomen, gomen, gomen!
Miał być w niedzielę tą i poprzednią.
I miałam napisać, ale zaliczenie z historii mnie wyprzedziło, ściągnęło spodnie, wypięło mi d*pę i pobiegło dalej, każąc mi biec na długi dystans...Ale już oceny są wystawione, nie mam się czego uczyć (oprócz rzeczy na akademię końcową) i mogę pisać! Oczywiście nadal mam w chuj dużo rzeczy do roboty, ale szkoły niema.
Wybaczcie, że rozdział znów taki krótki.
Pozdrawiam was, ludziki.

Lady Darkness
 

7 komentarzy:

  1. "Ale 168 to i tak mało jak na dziewczynę." Nie podoba mi się to. Mocno. Mocno. (Ta, po drugiej stronie siedzi kurdupel).
    "Każdy pewnie sądzi, że jako dziecko słońca od zawsze mają ciemną karnację, ale to tylko kolejna bujda." Filtry, filtry XD. Smarowanko, a potem opalanie się kręcąc wokół jak na ruszcie. Cóż xD.
    "Idealnie opalone. Idealnie gładkie. Idealnie czyste." Prawie jak today, tommorow, always, z avonu XD
    No i Will reprezentuje troszkę ruch pro ana xD. Tylko się nie odchudza... chyba :D
    A Valdez taki śmieszek. Zapieprzył mu ubranie... nie miło xD
    " Chciałem przewrócić oczami, ale przypomniałem sobie, że wciąż mam je zamknięte. " Nie ma to jak dedukcja :D
    "- No dobra, teraz chcę wszystko wiedzieć.- powiedział Will, poczym się rozsiadł i założył nogę na nogę." Prawie jak Sharon Stone w "Nagim instynkcie" :D
    Ciekawi mnie ta dwójka rodzeństwa. Niebieskie kudły? Why not?
    Generalnie komentarz nieogarnięty, ale wybacz. Tak już mam czasem :)
    Życzę mnóstwa weny, czytelników, komentarzy i wszystkiego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie denerwuj się, sama mam ok.165 cm.(dawno się nie mierzyłam, może z pół centymetra doszło xD) W dodatku to była taka zaczepka ze strony Solace'a :')
      Avonu? Wybacz, nie oglądam tych szatańskich reklam xd
      Cóż, techniki Sherlocka zawsze spk.
      Nagi instynkt? Ajajaj, takie to się filmy ogląda? :)
      Dobra, nie wiem czy ten komentarz miał mnie wkurzyć czy co (wybacz, koleżanka u mnie nocowała i jakaś taka niekumata dziś jestem ;-; )
      Dzieki i również zdrowia życzę :*
      ~Lady Darkness

      Usuń
    2. Hahaha, nie no, ja jestem mniejsza od Ciebie xD O jakieś 7 cm.
      Rozumiem zaczepkę, jednak musiałam się przyczepić, no. Tolerancja dla karłów!
      Ja generalnie też nie xD. Ale mama używa perfumę xD.
      A oczywiście!
      No wieeesz, "Nagi instynkt" to klasyka :D.
      Nie miał wkurzyć, jeżeli tak było to przepraszam. Mam po prostu zryte poczucie humoru...
      A dziękuje :D

      Usuń
    3. Eee tam, 7 w te czy we wte xD
      Hahaha rozumiem xD
      No tak, ach te mamy. A niby to my mamy zryte banie. .. moja matka ciągle siedzi na 'fejsbuku' i ogląda jakieś chore...rzeczy xD Hahaha i ona się dziwi, że jej w znajomych nie mam :D...Nie, to nie jest śmieszne ;-;
      Tsa mi też wybacz, jak już mówiłam, miałam ciężką noc...Bez skojarzeń!

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Moja nie ma fb. I szczerze mówiąc mnie to irytuje, bo ilekroć siedze na kompie, to podbija i "a weź wpisz mi to, chce zobaczyć..." no i wiesz xD.
      Spoooooko
      Bez skojarzeń, mówisz.... XD

      Usuń
    6. Taak rozumiem tw ból... Ja mam tak z babcią...
      Ale ją to się szybko zbywa xD
      Moja matka to za to "guru techniki"...

      Usuń